sobota, 21 stycznia 2017

Od Acera do Fantasmy

- Jesteś ze sfory - mruknął niedźwiedź z pełnym pyskiem.
Pozwolił sobie na przełknięcie sporego kęsu świeżego mięsa i dopiero potem kontynuował.
- Sojusz Zębów, cośtam słyszałem. - rzekł, siląc się na wspominanie zasłyszanych przypadkiem wieści.
Niewiele tego pozostało w jego pamięci, ale rozpocząwszy temat, powinien go skończyć lub chociaż rozwinąć. Gdy wilczyca skinieniem głowy, potwierdziła jego przypuszczenie, pozwolił sobie na kolejne parę kęsów, wciąż kątem oka kontrolując jej obecność. Wilki nie bez powodu nazywano przebiegłymi, krnąbrnymi stworzeniami mogącymi w każdej chwili skoczyć obcemu do gardła - wprawdzie Sojusz był tą wybraną grupą... o której można byłoby powiedzieć wilcza arystokracja, ale stereotypów nie idzie zapomnieć tak łatwo. Zawsze pozostają gdzieś na dnie. Acer dobrze o tym wiedział, należąc do gatunku powszechnie uważanego za zabójczy i skłonny do bijatyk. Cóż, po części była to prawda, ale ten "stary" samotnik nie miał powodów, by się tym przejmować. Gdy musiał walczyć, to walczył i tyle. Ponownie przyjrzał się obecnej u jego boku wilczycy. Jej futro nosiło ślady stoczonych walk, wyglądała na zaintrygowaną sytuacją i gotową na podejmowanie najróżniejszych wariantów w razie dojścia do konfrontacji. To, że zachowywała się spokojnie, nie znaczyło, że żywi pozytywne odczucia względem Acera. Wilki to stworzenia wojny i krwi - mówi się. Niedźwiedź uśmiechnął się.
- A ty... samotnik? - głos Fantasmy wyrwał go z rozważań.
- Nietrudno zgadnąć - odrzekł, prawie zaśmiawszy się. - Taak, słyszałem o rosnących w siłę grupach. Niedługo samotnikom będzie tu naprawdę ciężko, ale uwierz, że nie bez powodu wszyscy mamy zęby i pazury. Tylko nie wszyscy mają teren, który można byłoby nimi bronić - ale to nie problem, wilczyco, życie samotnika nie jest najgorsze. Chodzisz, gdzie chcesz, będąc lojalnym samemu sobie.

Lizzie (samotnik z Paszcz)

Imię: Lizzie.
Płeć: Samica.
Gatunek: Pantera śnieżna.
Przynależność do grupy: Brak. Czy też raczej nieoficjalna grupa o nazwie ''łotry i samotnicy zamieszkujący Paszcze''.
Ranga: -
Wiek: 3 lata.
Wygląd: Lizzie to pantera śnieżna o sierści popielatej, nakrapianej i cętkowanej na czarno. Kiedyś miała białą sierść, ale gdy nie przebywa się na słońcu, tylko wśród kurzu, futro może ściemnić swoją barwę. Tak też się stało w tym przypadku... Jedyne, co się nie zmieniło w wyniku życia na terytorium Paszcz, to smoliście czarne cętki i kropki na sierści, a także zimne, oliwkowozielone oczy i żelazne, świdrujące spojrzenie. Nos tej pantery od urodzenia jest brudnoróżowy. Trud żywotu nie zmienił jednak jej postawy ani umiejętności. Lizzie pozostała zwinną i szybką samicą, aczkolwiek właśnie dlatego przetrwała najgorsze. Porusza się cicho i z gracją, jak każdy kot. Należy do wyższych, lecz typowych przedstawicieli swojego gatunku. Posiada smukłą sylwetkę, aczkolwiek jest trochę wychudzona - nie zawsze szybko znajdzie się pożywienie. Jej wąsy są stosunkowo krótkie, w kolorach białych i czarnym. Poza tym Lizzie ma proporcjonalne ciało. Cechują ją wyjątkowo długie i ostre pazury.
Charakter: Nie należy do najsilniejszych, ale nadrabia sprytem, podstępnością i przebiegłością. ''Cicha woda brzegi rwie'' - tak można byłoby określić Lizzie. Pantera ta jest cicha i małomówna, ale to diabeł w ciele anioła. Wprawdzie przez to można uznać, że jest groźna. To bezczelna, arogancka ryzykantka, która jednak nie pcha się tam, gdzie nie ma pewności sukcesu. Często odpowiada za najgorsze, ale potrafi mistrzowsko kłamać. Nigdy się nie poddaje, nie odpuszcza ani nie rezygnuje. Nie ma litości dla nikogo. Brutalna, bezpośrednia, nie przejmuje się niczym. Przeszkody na jej drodze usuwa bez cienia żalu, nawet gdy te przeszkody czują i są żywe. Tym większą wtedy czerpie z tego radość. Śmiało można określić ją złośliwą, wredną i po prostu chamską. Nigdy się nie waha, ale bywa zmienna, jak na przedstawicielkę płci pięknej przystało. Bardzo pewna siebie, zawsze stawia na swoim. Nienawidzi przegrywać ani ulegać. Nie płaszczy się przed nikim. Lizzie jest dociekliwa, podstępna i przebiegła, chciałaby wszystko wiedzieć. Zawsze dostanie to, co chce... Posunie się tak daleko, jak tylko będzie trzeba. Śmiała i niezależna, nie przejmuje się konsekwencjami ani zasadami. Nie należy wierzyć w jej choćby jedno słowo, gdyż robi to, co się jej najbardziej opłaca w danej chwili. Gotowa wielokrotnie zdradzić, zabijać i niszczyć, aby tylko osiągnąć swój cel. Waleczna i wojownicza, nie zadręcza się marzeniami. Jest dumną egoistką i realistką. Lizzie to chciwa i chytra pantera, uparta tak, jak chyba nikt inny. Wytrzymała i odporna psychicznie oraz fizycznie. Nietolerancyjna, nieufna - wie, że może polegać tylko na sobie. Przybiera wiele masek. Nie pokazuje po sobie ani grama uczuć czy emocji. Zachowuje kamienną twarz przy robieniu wszystkiego, co musi, aby dojść do zwycięstwa. Zimna, oschła, oziębła - tak, taka jest. Niezależnie od sytuacji pozostaje chciwą chytruską. Dba o swoje dobre życie, nie oglądając się na innych. O ile życie w Paszczach można uznać dobrym.
Historia: Wszystko zaczęło się na terenach Paktu Pazurów, gdzie pewna pantera śnieżna doczekała się dzieci. Ich ojca znała tylko chwilowo, nie przeszkadzało jej to jednak w wychowywaniu dwóch młodych - samicy i samca. Była to Lizzie i jej brat. Pewnego dnia, w swoje pierwsze urodziny, usłyszeli o Paszczach. Postanowili tam pójść, sprawdzić, czy pogłoski o tym strasznym i niebezpiecznym terytorium okażą się prawdziwe... Stamtąd brat Lizzie już nie wrócił - zabił go niedźwiedź, ale jego siostra zdołała uciec. Zrozpaczona Lizzie wróciła do matki, ale ujrzała jedynie jej ciało. Nie chciała żyć w Pakcie Pazurów, bo już nie czuła się tam dobrze. Samotnie przemierzała świat, aż dotarła ponownie do Paszcz. Przeszłość doprowadziła do sytuacji, w której Lizzie postanowiła się tam osiedlić i wieść samotne życie. Może i nie należy ono do łatwych, ale odpowiada ono tej panterze, kochającej ryzyko i wyzwania.
Link do obrazku: -

czwartek, 19 stycznia 2017

Od Fantasmy do Acera

Wadera coraz uważniej przyglądała się niedźwiedziowi. Wielki, masywny, z kilkoma bliznami i... przyjaźnie do niej nastawiony. Niecodzienne. I warte uwagi.
Zastanowiła się nad swoimi szansami. Miała kilka razy styczność z niedźwiedziami... I nie zawsze było tak dobrze. I wtedy atakowała ze stadem. Małym, ale stadem. Pamięta widok rozerwanego boku swojego,ojca, kiedy masywne stworzenie machnęło łapą uzbrojoną w długie szpony. Rana długo się goiła. Może miałaby szansę... Gdyby tylko idealnie trafiła w tętnicę... I ją przegryzła...
To było zbyt ryzykowne. Blizny świadczyły o jego doświadczeniu. Darzyła szacunkiem każdego, kto posiadał takie oszpecenia. Schowała ostre kły, ale nadal nie spuszczała niedźwiedzia z oczu... Acer? Tak, tak się nazywał. Skoro Acer chce się podzielić... powinna przystać na jego propozycje. Przynajmniej choć trochę się naje, a gdyby odważyła się zaatakować, mogłaby zginąć. A na tym świecie chciała jeszcze troszkę pożyć.
- Fantasma - powiedziała cicho, a mimo to jej głos był bardzo wyraźny. Powoli podchodziła do niedźwiedzia, w każdej chwili gotów odskoczyć. Byłaby głupia, gdyby w pełni mu zaufała.
- Skosztujesz? - Acer ruchem łba wskazał na martwą łanię. Ten delikatny zapach krwi... Ssanie w żołądku powtórzyło się.
- Z chęcią - odpowiedziała tym samym tonem, co wcześniej. Niedźwiedź nie przejawiał oznacza agresji. Nawet głos miał bardzo spokojny. To jej się nie podobało. Ale postanowiła mu jednak zaufać, niż stracić kolejne pokłady energii na znalezienie i upolowanie innego pożywienia.

Od Est do Salixa

- Nie dziwię się mu - odpowiedziała zauważając szeroki uśmiech goszczący u Salixa. Sama w życiu by nie posyłała pierwszej lepszej lwicy swoich uśmiechów. Ale, ale. Po pierwsze: nie uważała się za pierwszą lepszą lwicę. Po drugie: nie przepadała za swoimi towarzyszkami-samicami, przynajmniej w niektórych przypadkach. Po trzecie: miała wrażenie, że Salix uważał, iż w ten sposób przypodoba Est. Jeśli rzeczywiście tym się kierował, to aż tak dalekie prawdy nie było.
- Jesteś bardzo popularny, Salixie - przytaknęła mu, chociaż tak naprawdę zbyt wiele o nim nie słyszała. - Tak, chodźmy - powtórzyła, zrównując się z nim i dostosowując swoje tempo do jego tempa. Trzeba to jak najszybciej sprawdzić. Jego towarzystwo wytrącało ją niekiedy z równowagi.

Od Est do Shairenna (zebranie)

Gwałtownie obróciła głowę w stronę, z której prawdopodobnie nadchodził ryk. Wpatrywała się przez parę dłuższych chwil w dal. Jeden donośny, długi ryk. Zebranie. Czas wyruszyć, aby nie przegapić przemowy przywódcy. Szczególnie, że była tu od naprawdę niedawna i musiała jeszcze pomówić o niektórych sprawach ze świeżo upieczonym władcą Paktu Pazurów.

***

Z daleka wejście było niewidoczne. Udało jej się jednak szybko znaleźć jaskinię, gdyż wiedziała, gdzie mniej więcej ma podążać. Weszła do środka, rozglądając dookoła. Zrozumiała, czemu zostało wybrane akurat to miejsce - dobrze ukryte, o dużej powierzchni, z podwyższeniem. Idealne do tego typu uroczystości. Zbliżała się do "sceny", wpasowując się w tłum kotowatych wypełniający większość wolnego miejsca. Usiadła z wysoko podniesioną głową, wysłuchując przemowy z zaciekawieniem. Shairenn, nowy przywódca. Gdy samiec zakończył, zaczęła kierować się w jego stronę, tak samo jak niektórzy inni. W tym znany już jej Salix. Przywitała się kiwnięciem łba ze znajomym i głośnym "witaj" z przywódcą.
- Przywódco, nie wspomniałeś nic o zastępcy. Kto dostał bądź dostanie taki zaszczyt? Warto byłoby wiedzieć, nieprawdaż? - zapytała zaraz po Salixie. A jakże, chciałaby. Jednak to nie tak działało w lwich stadach z tego, co wiedziała. Ta robota należała do lwów, nie lwic. Najwyżej poprosi o ten zaszczyt dla tego złotookiego, a co.

Od Acera do Fantasmy

Haps!
Kolejne polowanie zakończone sukcesem. Acerowi naprawdę nieźle powodziło się w tym lesie. Będąc samotnikiem, podjadał lepiej niż wiele stadnych zwierząt, co niejednego mogłoby zdziwić. Samotnicy na ogół byli postrzegani jako złodzieje zwierzyny, żebracy lub wyrzutki nie mające swojego miejsca. Widząc podchodzącą wilczycę, upuścił łanię ze swego pyska i położył na niej szeroką łapę wyposażoną w wielkie pazury.
- Ja złapałem - rzekł, nie zważywszy na agresywny ton Fantasmy. - Nazywam się Acer - jeśli jakkolwiek cię to interesuje, łani nie oddam, ale mogę się podzielić.
Niedźwiedź do agresywnych nie należał, tego nie muszę chyba powtarzać. Aczkolwiek gdyby wilczyca odstawiła jakiś numer, to jasne, że potrafiłby pogonić ją tam, gdzie pieprz rośnie. O ile nie była bardzo doświadczoną wojowniczką...
- Nie jeż się tak, nie mam złych zamiarów. - dodał po chwili, kątem oka obserwując swoją zdobycz.
To, że głód mu nie dopisywał, nie oznaczało, że bez pomyślunku oddałby złapaną łanię. Chyba żaden mieszkaniec lasu nie mógłby sobie pozwolić na taką poufałość wobec nieznajomego.

Od Fantasmy do Acera

Wadera przygotowała się do ataku, obserwując swoją zwierzynę. Łania rozejrzała się czujnie po ciemnej polanie, starając się swoimi wielkimi, czarnymi ślepkami wychwycić jakieś zagrożenie. Dzięki panującemu mrokowi Fantasma była niewidoczna, tylko jej bursztynowe oczy błyszczały nienaturalnym blaskiem. Była głodna. I cieszyła się, że zwierzyna była na tyle nieogarnięta, by zauważyć jej obecność. Była głodna. Bardzo głodna. Poruszyła niespokojnie nozdrzami, czekając na odpowiedni moment. Muszę być cierpliwa, jeżeli chcę coś zjeść.
Do tej pory szczęście jej dopisywało. W jednej chwili wiatr zdradził jej obecność. Łania poderwała się do ucieczki, a Fantasma ruszyła zaraz za nią. Stworzenie było młode, silne... i szybsze od czarnej wilczycy. Kiedy wybiegła wybiegła na polanę, poczuła zapach krwi. Zatrzymała się kilka metrów przed brunatnym niedźwiedziem, który trzymał w pysku łanię. JEJ łanię. Warknęła cicho, podchodząc do masywnego zwierzęcia. Nie da rady go pokonać w pojedynkę... ale może... jeżeli odpowiednio go zajmie, może niedźwiedź porzuci ofiarę? Wtedy będzie mogła zabrać mu SWOJĄ własność i uciec. Ten plan ma wiele luk ale... musi spróbować.
- To jest moje - warknęła, miękkim krokiem podchodząc do zwierzęcia.

Od Salixa do Shairenna (zebranie)

Jednym z tych "kilku" był właśnie Salix. Młody lew zmierzył wzrokiem nowego przywódcę. Wcale wielce nie przeważał go wzrostem. Gdyby stanęli do walki, to szanse byłby wyrównane. Jednakże łowca nie dawał ponieść się swym marzeniom o wysokiej pozycji ot tak, więc spojrzawszy na lidera, rzekł tylko:
- Gratulacje - spojrzał kątem oka na pozostałych członków Paktu Pazurów, którzy zadecydowali się podejść. - Nazywam się Salix, Salix łowca. Chciałbym zapytać o patrole. Skoro mamy nie pozbawiać życia naruszających granicę intruzów, to jak sobie z nimi radzić? Lew w pojedynkę nie da rady pojmać niedźwiedzia, więc potrzebujemy patroli.
Po chwili przypomniało mu się coś ważnego.
- Niedawno natrafiłem na intruza. Jeleń, upolowałem go.

Od Salixa do Est

- Ja go przestraszyłem i to dość ostatecznie - kły samca błysnęły w uśmieszku.- Więcej problemów sprawiać nie będzie.
Skinął łbem, gdy ta przystała na jego propozycję. Splątana grzywa w nieładzie podrygiwała na jego masywnym karku. Dobrze, że ktoś zadecydował się mu towarzyszyć. W razie czego nie będzie musiał sam przeganiać niedźwiedzia, co byłoby dość trudnym procederem. Salix nigdy w życiu nie walczył z żadnym stworzeniem masywniejszym od lwa, a do utraty życia wcale mu się nie śpieszyło.
- Ja nazywam się Salix - rzekł mimochodem, gdy ta przedstawiła mu się. - Chociaż wątpię, byś tego nie wiedziała. Wiesz, jestem dość popularny.
Uśmiechnął się z lekka bezczelnie. Uwielbiał takie zagrywki. Na pewno nie należał do nieśmiałych lwów (o ile lew w ogóle może być nie śmiały).
- Szczególnie wśród łowców. Dobra, dosyć tego - idziemy. - trzepnął na boki ogonem i wskazał Est kierunek, mówiąc zaiście władczym tonem. - Przejdziemy się wzdłuż rzeki, by zobaczyć co sprowadziło tego rogatego samobójcę na nasze ziemie.

Fantasma (Sojusz Zębów)

Imię: Fantasma
Płeć: Wadera
Gatunek: Wilk
Przynależność do grupy: Sojusz Zębów
Ranga: Pierwsza samica w grupie
Wiek: 4 lata
Wygląd: Jest waderą, nie jest więc specjalnie wielka czy umięśniona. Posiadaczka szczupłej sylwetki, długich łap i puchatego ogona o jednolicie czarnej sierści. Dzięki niewielkiemu wzrostowi i szczupłej sylwetce potrafi przecisnąć się przez najróżniejsze szczeliny. Ma całkiem długie, czarne uszy - z czego lewe nadgryzione - i niewielkie, bursztynowe ślepia. Pysk jest krótki, zaopatrzony już w lekko żółtawe, ale nadal ostre jak brzytwa kły. Porusza się niezwykle cicho i z taką gracją, której nie jedna wadera by jej pozazdrościła. Jest wątłej budowy, przez co nie jest specjalnie silna.
Charakter: Nie jest specjalnie rozmowna. Fantasma woli obserwować i słuchać, zamiast czynić i rozmawiać. Atakuje z zaskoczenia, niespodziewanie, często stosując tak zwane ciosy poniżej pasa. Nie przepada za zbyt dużym towarzystwem, ale i też nie jest typem samotnika. Wadera ta lubi zbierać plotki i różnorodne informacje, by w ostateczności móc je użyć przeciw temu, komu nie lubi. Uwielbia być adorowana przez basiorów. Często w swych wypowiedziach stosuje sarkazm i ironię, po prostu to uwielbia. Jest miła, owszem, ale na swój sposób. Zwykle jej głos jest szorstki i oschły, nawet dla maluchów. Jeżeli wadera nie mówi do ciebie, byś sobie poszedł, to oznacza to, że w jakimś stopniu ją zaintrygowałeś. Skryty typ romantyczki.
Historia: Urodziła się na jakimś bagnie, gdzie stworzenia zabijali siebie nawzajem, by przetrwać. Fantasma przeżyła tylko dlatego, że jej matka nie pozwoliła jej zabić. Nie miała jednak lekko. Odkąd tylko pamięta musiała samodzielnie szukać pożywienia i pomóc z zabijaniu tych, którzy wtargnęli na teren jej malutkiej rodziny. To też wtedy nadobyła ważną umiejętność, jaką jest obserwacja; czekała, aż jej rodzina zapędzi przeciwnika pod jej kryjówkę i wtedy wadera kończyła całe to przedstawienie. Bywało znacznie gorzej, kiedy napadało kilka stworzeń na raz, ale zawsze cudem wygrywali.
Naszej małej wilczycy nie podobało się takie życie. Czuła się niedoceniana, gardzona przez wszystkich. Przecież to głównie dzięki niej nadal mogli cieszyć się tym terenem! I co z tego miała? Nic.
Była wtedy młoda, kiedy odeszła od rodziny. I nie aż tak doświadczona, by przetrwać samej. Jednak udało jej się oszukać przeznaczenie; po dwóch latach, mocno ranna, ze zwichniętą łapą i nadgryzionym uchem przeszła przez tą dziwną rzekę, przed którą tyle razy ostrzegała ją rodzicielka. Później było już tylko lepiej. Chyba nie trzeba dodawać, że dołączyła do Sojuszu Zębów, prawda?
Link do obrazku: -

środa, 18 stycznia 2017

Od Shairenn'a - ,,zebranie''

Szedłem przez równiny szukając jakiegoś miejsca do zrobienia zgromadzenia. Było gorąco, jak zwykle, lecz szedłem dalej. Spostrzegłem kilka jaskiń, jednak te okazały się być za małe do pomieszczenia CAŁEGO Paktu Pazurów.
 - To się dziś nachodzę... - mruknąłem.
Dziś może i tak, ale później będzie spokój. Przecież takie miejsce wystarczy znaleźć raz, może dwa w razie odkrycia przez wrogów. Na razie lecz kontakty z innymi grupami zwierząt są dość dobre. Tak ma być. Doszedłem do granicy z "zielonymi łączkami". Stało tam stare, lekko wyschnięte ogromne drzewo. A pod drzewem - jama. Wszedłem do niej. Wejście dobrze ukryte, ogromna jaskinia, oświetlenie przez pojedyncze szczeliny przy korzeniach, "scena" na końcu. 
 - Idealnie - powiedziałem z podziwem.
Wyszedłem. Był zachód słońca, czyli idealna pora na zebranie. Zaryczałem jak prawdziwy lew. Jeden ryk = zebranie. Dwa ryki = wojna. Taka była rozpiska. Tym razem było to zebranie dlatego
zaryczałem raz, ale długo. Po tym wszedłem do jamy.

********
Około 15 minut później w gliniana jaskinia była po brzegi wypełniona różnymi typami dzikich kotów. Rysie, pumy, pantery, lwy, gepardy, oceloty, lamparty.. Był ich pełno. Stanąłem na "scenie". Zatupałem łapą o kamień uciszając gwar. Echo rozległo się po sali. Wszystkie oczy wbiłaś się we mnie. 
 - Witajcie - powiedziałem oschle.
Źle. Albo dobrze. Nie jestem pewien. Chyba najważniejsze jest pierwsze wrażenie, czyż nie?
 - Jestem Shairenn, wasz nowy przywódca - powiedziałem już nieco łagodniejszy tonem. - Ta jaskinia, w której się znajdujemy od dziś jest salą obrad i spotkań. Będzie nią do momentu gdy ja, lub inny dziki kot, który zastąpi moje miejsce. Dzisiaj prawie nic nie jest jeszcze przygotowane, panuje tutaj nieład i chaos - wziąłem wdech. - Jestem tutaj by to zmienić. Najpierw powiem wam zasady jakie będą tutaj panować. Nie możecie nikogo zabić. Bójki mają być zmniejszone do liczby minimalnej.
Kilka kotów wydało z siebie jęk niezadowolenia. Nie zwracałam na to uwagi.
 - Jeżeli jakieś zwierzę przekroczy granicę... Nie zabijajcie go. Nie bez mojej zgody. Młode za wybryki są traktowane ulgowo. Niedźwiedzie, które nie wyrządziły nikomu z PP żadnej krzywdy cielesnej są tu mile widziane. Najpierw jednak by mogły swobodnie spacerować po naszych terenach muszą porozmawiać ze mną. Łowcy biorą połowę swojej zdobyczy, resztę dają dla ciężarnych, karmiących i kociąt. Medyków proszę o przestudiowanie wszystkich roślin na naszych terenach. Strażnicy niech przyjdą do mnie później omówimy ich warty. Wojownicy treningi mają codziennie o 9 oraz o 16. Wybierzcie sobie pasującą wam godzinę. Posłańcy gdy dostaną ode mnie list mają pozwolenie na przekroczenie granicy, lecz tylko wtedy. Na razie to tyle. Nowych członków proszę o przyjście do mnie po zakończeniu zebrania. Dziękuje za wysłuchanie. Możecie iść - zakończyłem.
Wtedy było dużo oklasków. Koty powoli zaczęły wychodzić z jamy. Kilka jednak zaczęło do mnie iść.

Proszę każdego nowego członka PP o odpis.
PS Możecie podsyłać do mnie opowiadania ;3

Jedna sprawa: godziny - dzikie zwierzęta raczej nie posługują się takim terminem, więc sugeruję używać pojęć: "świt", "zmierzch", "południe". Och i jeszcze listy... proszę o pw z wyjaśnieniem (czyt. formą) tego przekazywania.
 ;) ~ Admin

wtorek, 17 stycznia 2017

Od Est do Salixa

Tym razem zwróciła większą uwagę na martwego, poturbowanego jelenia. Powstrzymała się przed przyjęciem bez słowa propozycji Salixa. Z uporem powtórzyła sobie w myślach "Nie rzucaj się na tą zwierzynę jak jakaś szalona hiena!". Podtrzymując wyraz obojętności postanowiła jeszcze poczekać. Gdy jednak lew nie zbliżył się do niej ani trochę, z cichym westchnięciem ta zbliżyła się do niego. Zachowując dystans między sobą. Nie każdy lubi, gdy jest się zbyt blisko.
- Jeleń? Nieopodal rzeki? To dziwne. Czyżby coś go przestraszyło? - Nadal mówiła poważnym tonem z większym niepokojem niż przedtem. Przeanalizowała naprędce sytuację. Czy znalazł się tu przypadkowo?
- Skoro mnie tak ładnie prosisz - odpowiedziała z cieniem uśmiechu na pysku. Był z jej grupy. Nie było czym się martwić. To przypadek. Tylko przypadek. Pragnąc wypaść jak najlepiej, z gracją i wyższością postanowiła oderwać kawałek mięsa. Nie było pewności, czy zachowywała się tak ze względu na chęć przypodobania się innym, czy robiła to bardziej... sarkastycznie? Zachowując się jak niektóre samce? Tak samo dobrze mogła zwyczajnie mieć to w genach i wtedy byłoby to normalne zachowanie z jej strony. Położyła się trochę dalej od złotookiego, połykając kęs po kęsie. Zadowolona z choć częściowego wypełnienia żołądka wylizała łapy i wstała. No cóż, nie mieli całego dnia.
- Prowadź - rzuciła, w pełni gotowa do dalszego marszu. Dopiero teraz postanowiła się przedstawić. - Mów mi Est.

Od Salixa do Est

Że też nie zauważył jej wcześniej...
Usłyszawszy kroki lwicy, podniósł łeb znad zwierzyny, strzepując z pyska krople ciemnoczerwonej krwi. Skrzywił pysk w uśmiechu.
- Nic poza tym głupkiem - wskazał łapą jelenia, lekko trącając brązowo futro pazurem. - Był sam. Musiał jakoś przekroczyć rzekę. Częstuj się, może poszłabyś ze mną śladami?
Jako stado mające określone granice nie mogli sobie pozwolić na swobodne jej przekraczanie i wypadałoby sprawdzić, gdzie dokładnie ofierze Salixa udało  się to zrobić. Póki co lew nie ruszył tyłka z ziemi, a czekał aż przybyszka do niego dołączy.
- A - mruknął. - I przypomnij mi swoje imię.
Nie znał dobrze każdego członka grupy, zresztą nigdy nie było mu to potrzebne, a poza tym Pakt Pazurów był dość potężny i trudno byłoby spamiętać wszystkie imiona i ksywki. Salix nigdy nie był wyobcowany, ale i tak nie mógł pamiętać każdego. Powiedziawszy to, co zamierzał, wrócił do posiłku, licząc, że Est uraczy go swoim towarzystwem na dłużej.

Od Est do Salixa (odpowiedź)

Kroczyła dumnie i bez zbędnego pośpiechu, mrużąc oczy, a tym samym chroniąc je przed promieniami słońca. Już jakiś czas temu dołączyła do tej nadzwyczajnej grupy wszelkich dzikich kotowatych. Nie lubiła przesiadywać bezczynnie i czekać, aż narastający, aczkolwiek nie śmiertelny, głód zaczyna pożerać ją od środka. Lepiej było jak najszybciej zapolować. W miarę jak oddalała się od miejsca spoczynku, zaczynała coraz bardziej się rozluźniać i zachowywać bardziej swobodnie. Zmieniła nieznacznie niezmienne dotychczas tempo, stawiając ostrożniej łapy. Pozostawała jednocześnie czujna, bacznie obserwując krajobraz sawanny. Zwierzyna mogła pojawić się w każdej chwili. Wtem... wyczuła kogoś. Nie byle jaką zwierzynę, lecz lwa, którego w dodatku kojarzyła. Nie wymieniali zbyt wielu zdań, ale niezaprzeczalnie się znali. Wyprostowała się, znów przybierając swoją zwyczajną, przepełnioną obojętnością, pozę. Spojrzała z wyższością na zdobycz ciągniętą po ziemi.
- Proszę, proszę. Upolowałeś jelenia - stwierdziła, gdy tylko zbliżyła się na tyle, aby mógł ją usłyszeć. Stanęła w miejscu, czekając, aż podejdzie. I tak szedł w jej kierunku, więc po cóż Est miała robić niepotrzebne kroki? Nie, żeby to jej jakoś przeszkadzało. Po prostu nie widziała w tym sensu.
- Widziałeś gdzieś w pobliżu więcej potencjalnych zdobyczy dla samotnej lwicy? - zagadała ponownie po chwili przerwy, wpatrując się w jego złociste ślepia.

Od Salixa do Est

Salix naprawdę nie miał pojęcia, co młody, zabłąkany jeleń robił tuż przy rzecznej granicy rzadkiego przechodzącego w bujniejszy lasu z stosunkowo suchą, trawiastą równiną, robił bez jakiegokolwiek wsparcia, bo zgadywał, że i rogate stworzenia mają jakieś swoje stada. Przez myśl przemknęło mu, że ciekawski przybysz znalazł jakąś drogę... hmm, może utworzony ze skałek most, a może płytsze miejsce rzeki tak, że był w stanie przedostać się na drugą stronę, naruszywszy granicę z własnej nieuwagi i głupoty. Głupoty, właśnie. Teraz niedawno żywy zwierzak ciągnięty był po ziemi przez młodego łowcę Paktu Pazurów. Dokąd? Cóż, nowy przywódca Paktu, nowe zasady. Może ten nie będzie kazał się dzielić, w co lew niechętnie wątpił. Jednakże postanowił skorzystać z chwili, w której wszystko było jeszcze niejasne i samemu zabrał się do rozpracowywania części zwierzaka. Wiedział, że chwile swobody niebawem się skończą. Shairenn aka przywódca niebawem pewnie zwoła zebranie, by rozwiać wszelkie wątpliwości, rozdzielić zadania. Zresztą na tym polegało życie w grupie, nie? Salix nie czuł się specjalnie uciśnięty rzeczami z tego wynikającymi. Chyba wszystko było lepsze od losu samotnika lub gorzej: wygnańca! Nieraz słyszał o Paszczach, ciemnym miejscu przeznaczonym dla takowych - i chociaż raczej nie bał się głupich przesądów, to wiedział, że lepiej by sprawy nie zmieniały się za szybko.

Salix (Pakt Pazurów)

Imię: Salix
Płeć: samiec
Gatunek: lew
Przynależność do grupy: Pakt Pazurów
Ranga: nic wielkiego/ot jakiś łowca
Wiek: około 3/4 lat
Wygląd: Salix jest masywnym, postawnym stworzeniem - ten no, jego wzrost i postawa jednoznacznie mówią, że nie chcesz kłopotów, przyjacielu. Puszysta grzywa tworzy szeroki kołnierz oplatający szyję i chroniący gardło lwa. Wartymi wspomnienia elementami są jeszcze złote oczy samca i kilka blizn na jego przednich łapach.
Charakter: Jest silny, ma przewagę nad wieloma stworzeniami oraz tego doskonałą świadomość. Niewiele jest stworzeń, którym gotów jest okazać szacunek. Na pewno nie cechuje go bezpodstawne okrucieństwo, jest honorowy, ale lepiej nie testować jego cierpliwości - szczególnie, gdy jest się intruzem lub buntownikiem. Marzy mu się pozycja przywódcy w przyszłości.
Historia: Urodził się w Pakcie Pazurów, więc nie musiał długo szukać towarzystwa, po prostu miał je w pakiecie od samego początku. Szybko wykształcił w sobie cechy takie jak ambicja, pewność siebie i skłonność do... uhm, przechwałek. Większość życia spędził na polowaniach i rozmowach z płcią piękną, które to należą do jego ulubionych zajęć. Gdy tylko dojrzał, aspiruje na rangę przywódcy, ale jest również świadomy, że na taką potrzeba cierpliwie CZEKAĆ.
Link do obrazku: klik

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Co do Kart Postaci...

Wcale nie muszą być wysyłane w komentarzach/na e-mail. Jeśli ktoś tego nie chce, to wystarczy poprosić, a podam moje Howrse ^^

Regulamin

Pierwsza aktualizacja Regulaminu jest już za nami! Proszę o zapoznanie się.

niedziela, 15 stycznia 2017

Est (Pakt Pazurów)

Imię: Est
Płeć: Samica
Gatunek: Lew
Przynależność do grupy: Pakt Pazurów
Ranga: Jakaś tam (pierwsza) kolejna samica w grupie
Wiek: trochę ponad 3 lata
Wygląd: Est posiada jasnobrązowe i krótkie futro. Jest samicą o atletycznej budowie. Zawsze chodzi dumnie, często przy tym unosząc głowę. Jej obojętne na pozór ślepia są ciemne. Brzuch i wewnętrzna część łap przybrały jaśniejszy, bardziej beżowy kolor.
Charakter: Bardzo dumna. Lubi wywyższać się nad innymi współlokatorkami (których aktualnie nie ma, ups). Co innego tyczy się samców, a szczególnie przywódcy - darzy go szacunkiem, przynajmniej, póki włada tą lwią grupą. Lubi wylegiwać się w słońcu. Nie pokazuje zbyt wielu emocji, gdyż boi się ukazania swoich przykładowo lęków. Mimo to bycie w centrum nie jest dla niej najważniejsze. Zawsze gotowa obronić słabszych z grupy.
Historia: Niegdyś była samotnikiem. Należała do małej, może trzyosobowej grupki z bratem i matką. Po nagłej śmierci brata postanowiła ruszyć poszukać prawdziwej drużyny. I ją znalazła. Postanowiła zasilić Pakt Pazurów. Bo czemu nie?
Link do obrazku: -

(Pogrubienia i wszystko dodam z kompa XD estetyka musi być)

Od Acera do ???

Zbliżał się zmierzch. Ciężkie kroki stawiane przez młodego niedźwiedzia odbijały się jak dudniące echo pośród monotonnej ciszy, którą chwilowo zdjęty był odcinek lasu, w którym akurat znajdował się Acer. Misiek wiedział, że mało jest istot równych mu wzrostem i siłą, więc momentami zaniedbywał czujność, pozwalając porwać się melancholii i po prostu idąc przed siebie, nie myśląc o niczym ważnym. Dotarłszy do swojej wyżłobionej w ziemi jamy, upuścił martwego zająca na ziemię. Zwierzak był głupi, z nieuwagi wpadł w szczęki Acera, nie rozglądając się na około, gdy ten polował. Zatopił zęby w ciepłej jeszcze zwierzynie i zaczął jeść, nie zważając na ciemnoczerwone krople krwi, które kapały z jego kolacji, brudząc mu ciemnobrązowe futro. Trochę dni minęło od ostatniego spotkania z bardziej rozumnymi stworzeniami. Acer zasłyszał coś o okolicznych grupach wilków, ale prawdę powiedziawszy, nie odbierał ich jako zagrożenia i nie interesował się. Bardziej interesowały go inne niedźwiedzie.

Avatar (Sojusz Zębów)

Imię: Jego imię jest tajemnicze i nieuzasadnione. Brzmi ono Avatar
Płeć: Basior
Gatunek: Wilk
Przynależność do grupy: Sojusz Zębów
Ranga: Basior Alfa Sojuszu Zębów
Wiek: 3 lata.
Wygląd: Avatar pod względem wyglądu nie odstaje od normalnych przypadków wilka. Jego sierść to mieszanka różnych kolorów, głównie szarego i brązu. Ma on mocno zbudowaną posturę, co świadczy o jego sile i umiejętnościach w walce. Trudno stwierdzić kolor jego oczu. Jest to coś pomiędzy barwami pomarańczu, czerwieni i brązu.
Charakter: Charakter Avatar'a trudno określić. Zdecydowanie to jeden z wilków niezwykle upartych, buntowniczych. Kiedy coś mu się nie spodoba, jest gotów stworzyć ruch oporu. Często przy swoich wypowiedziach stosuje sarkazm lub pytania retoryczne. Można więc go określić za niezbyt przyjemnego samca, jednak nic bardziej mylnego. To tylko pierwsze wrażenie. Przy głębszym poznaniu basiora staje się przyjacielski i pomocny, jest gotów poświęcić się dla przyjaciela.
Historia: Avatar nie może narzekać na nieszczęśliwe życie, ponieważ takowego nie miał, przynajmniej nie takie jak inni. Urodził się w szczęśliwej wilczej watasze. Miał rodzeństwo przeciwnej płci. Wszystko by się układało, gdyby nie ojciec wilka. Był Betą, co wiąże się z obowiązkami. Jednak z chęci przejęcia władzy niższej rangi członkowie zaczęli wrabiać go w różne rzeczy. Wkrótce Beta został skazany na śmierć, a jego rodzina wygnana. Matka Avatar'a i jego siostry chciała zapomnieć o przeszłości, więc porzuciła szczenięta, odnalazła inną watahę i tam znalazła nową rodzinę. Dwójka rodzeństwa radziła sobie w dziczy, jednak mała wadera w końcu odłączyła się od brata. Avatar został więc sam. Basior po długiej wędrówce natrafił na krainę, w której człowiek nigdy nie postawił stopy. Przyłączył się do tamtejszej watahy, by rozpocząć nowe życie.
Link do obrazku (nieobowiązkowe): klik
Howrse: Alex. (--Tak, tak. Z kropką.)

Acer (samotnik)

Imię: Acer
Płeć: samiec
Gatunek: niedźwiedź (brunatny)
Przynależność do grupy: -
Ranga: -
Wiek: 7 lat
Wygląd: Acer jest wielki nawet wśród przedstawicieli własnego gatunku. Muskularne łapy, wielki pysk i ostre pazury odstraszają mniejsze stworzenia, gdzie pieprz rośnie - jednakże nie dajcie nabrać się pozorom: misiek na świat spogląda przez wyjątkowo łagodne, brązowe ślepia. Jego prawy bark przecięty jest blizną. Jedno z uszu jest naderwane. Cóż, takie życie samotnika.
Charakter: Stereotypowy niedźwiedź mógłby w sumie być pazurzastą, pyskatą kreaturą pastwiącą się nad innymi mieszkańcami lasu z racji swojego wzrostu. Acer jest tego przeciwieństwem. Łagodny, cierpliwy i dobrotliwy z charakteru poluje tylko wtedy, gdy musi i nie lubi zadawać bólu - nie zależy mu na władzy bądź sławie, chociaż sława mogłaby się przydać, bo misiek jest samotny. I wolny.
Historia: Urodził się w lesie. Dorastał w lesie. Umrze też pewnie w lesie. Oto historia standardowego niedźwiedzia, taka właśnie była i jest w przypadku Acera. Gdyby w przeszłości nie zginęła mu matka wraz z rodzeństwem, to można byłoby powiedzieć, że miał niepoprawnie szczęśliwe życie. I tak wiedzie je sobie samotnie, czekając bądź nie czekając na jakąś zmianę, której jakoś na horyzoncie nie widać.
Link do obrazku: znajdę
Kontakt: -"- Admin (wiecie, gdzie mnie szukać)

Shairenn (Pakt Pazurów)

Imię: Imię tego samca brzmi Shairenn. Nie polecam go zdrabniać.
Płeć: Samiec
Gatunek: Lew
Przynależność do grupy: Pakt Pazurów
Ranka: Przywódca
Wiek: Dla niego wiek się nie liczy. Mimo to powiem ci, że ma 2 i pół roku.
Wygląd: Jego piękna, miękka i biała grzywa otula pół jego ciała. Jego futro jest koloru białego, lecz odcieniu perłowego. W około pysku znajduję się czarna warga. Nad lewą brwią ma pieprzyk. Jego oczy są zielone. Bardziej jabłkowe, lecz wciąż zielone.
Charakter: Shairenn jest dość tajemniczym samcem. Często jest opanowany i potrafi dobrze doradzić. Jest towarzyskim lwem, lecz często woli posiedzieć sam. Zranisz go? Odda ci z potrójną siłą. Często bezmyślnie wypowiada, niektóre słowa co jest dość uciążliwe. Dla członków swojego stada (podopiecznych XD) jest opiekuńczy i im może wybaczyć. Jednak dla innych gdy go zranią nie ma litości i może nawet zabić. Poza tym nienawidzi Paszczaków. Jego zdaniem to potwory.
Historia: Urodził się w niewoli kawałek stąd. Kto go przetrzymywał pod kluczem? Paszczaki. Zrobili sobie z niego pewnego typu ''maskotkę''. Jego życie było męczarnią, bo przecież biały lew nie rodzi się codziennie. Jego buntownicza natura kazała mu się ich nie słuchać, przez co dostawał mnóstwo kar. Głodował.. Wiele razy. Ta natura została zgładzona, przez kary. Przez to także stał się samotnikiem. Często siedział w ciszy. Poza nim było tam też kilka innych lwiątek przetrzymywanych przez nich. Kiedy jeden z nich - Care - zakłócił jego spokój, nie wytrzymał. Prawie go zabił. Czemu? Sam nie wiedział. Jednak zrobił to na oczach Paszczaków. Popamiętał te karę. Na zawszę. Po około dwóch latach męczarni, głodowania i samotności przyszły ''dobre'' zwierzęta i go stamtąd zabrali. Tam był jeszcze bardziej zagubiony. Uciekł. Niedługo po tym stał się Przywódcą Paktu Pazurów.
Link do obrazku: klik
Kontakt: Howrse/Doggi - rina222
Gmail - filipowiczkarinayahoo.co.uk@gmail.com

Opowiadania

... proszę słać na e-mail: julia.anna450@gmail.com

Uniwersalne miejsce na sesje 1

Po prostu wolne miejsce - można sobie wybrać, gdzie się znajduje. Sesje pisać w komentarzach.

Nabór na:

* królową Przymierza Kopyt oraz jej grupę (obecnie jest to około 40 NPC)
* przywódcę Paktu Pazurów (lew) oraz jego grupę
* parę Alfa Sojuszu Zębów oraz ich watahę
* samotników
* mieszkańców Paszcz

Rangi te proszę "zaklepywać" w komentarzach pod tym postem.