czwartek, 19 stycznia 2017

Od Salixa do Est

- Ja go przestraszyłem i to dość ostatecznie - kły samca błysnęły w uśmieszku.- Więcej problemów sprawiać nie będzie.
Skinął łbem, gdy ta przystała na jego propozycję. Splątana grzywa w nieładzie podrygiwała na jego masywnym karku. Dobrze, że ktoś zadecydował się mu towarzyszyć. W razie czego nie będzie musiał sam przeganiać niedźwiedzia, co byłoby dość trudnym procederem. Salix nigdy w życiu nie walczył z żadnym stworzeniem masywniejszym od lwa, a do utraty życia wcale mu się nie śpieszyło.
- Ja nazywam się Salix - rzekł mimochodem, gdy ta przedstawiła mu się. - Chociaż wątpię, byś tego nie wiedziała. Wiesz, jestem dość popularny.
Uśmiechnął się z lekka bezczelnie. Uwielbiał takie zagrywki. Na pewno nie należał do nieśmiałych lwów (o ile lew w ogóle może być nie śmiały).
- Szczególnie wśród łowców. Dobra, dosyć tego - idziemy. - trzepnął na boki ogonem i wskazał Est kierunek, mówiąc zaiście władczym tonem. - Przejdziemy się wzdłuż rzeki, by zobaczyć co sprowadziło tego rogatego samobójcę na nasze ziemie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz