wtorek, 17 stycznia 2017

Od Salixa do Est

Że też nie zauważył jej wcześniej...
Usłyszawszy kroki lwicy, podniósł łeb znad zwierzyny, strzepując z pyska krople ciemnoczerwonej krwi. Skrzywił pysk w uśmiechu.
- Nic poza tym głupkiem - wskazał łapą jelenia, lekko trącając brązowo futro pazurem. - Był sam. Musiał jakoś przekroczyć rzekę. Częstuj się, może poszłabyś ze mną śladami?
Jako stado mające określone granice nie mogli sobie pozwolić na swobodne jej przekraczanie i wypadałoby sprawdzić, gdzie dokładnie ofierze Salixa udało  się to zrobić. Póki co lew nie ruszył tyłka z ziemi, a czekał aż przybyszka do niego dołączy.
- A - mruknął. - I przypomnij mi swoje imię.
Nie znał dobrze każdego członka grupy, zresztą nigdy nie było mu to potrzebne, a poza tym Pakt Pazurów był dość potężny i trudno byłoby spamiętać wszystkie imiona i ksywki. Salix nigdy nie był wyobcowany, ale i tak nie mógł pamiętać każdego. Powiedziawszy to, co zamierzał, wrócił do posiłku, licząc, że Est uraczy go swoim towarzystwem na dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz