Wadera przygotowała się do ataku, obserwując swoją zwierzynę. Łania
rozejrzała się czujnie po ciemnej polanie, starając się swoimi wielkimi,
czarnymi ślepkami wychwycić jakieś zagrożenie. Dzięki panującemu
mrokowi Fantasma była niewidoczna, tylko jej bursztynowe oczy błyszczały
nienaturalnym blaskiem. Była głodna. I cieszyła się, że zwierzyna była
na tyle nieogarnięta, by zauważyć jej obecność. Była głodna. Bardzo
głodna. Poruszyła niespokojnie nozdrzami, czekając na odpowiedni
moment. Muszę być cierpliwa, jeżeli chcę coś zjeść.
Do tej pory szczęście jej dopisywało. W jednej chwili wiatr zdradził jej
obecność. Łania poderwała się do ucieczki, a Fantasma ruszyła zaraz za
nią. Stworzenie było młode, silne... i szybsze od czarnej wilczycy.
Kiedy wybiegła wybiegła na polanę, poczuła zapach krwi. Zatrzymała się
kilka metrów przed brunatnym niedźwiedziem, który trzymał w pysku łanię.
JEJ łanię. Warknęła cicho, podchodząc do masywnego zwierzęcia. Nie da
rady go pokonać w pojedynkę... ale może... jeżeli odpowiednio go zajmie,
może niedźwiedź porzuci ofiarę? Wtedy będzie mogła zabrać mu SWOJĄ
własność i uciec. Ten plan ma wiele luk ale... musi spróbować.
- To jest moje - warknęła, miękkim krokiem podchodząc do zwierzęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz